10 lat minęło (pozdrowienia z Leeds)

Leeds to niespełna półmilionowe miasto w północnej Anglii z drugoligowym zespołem piłkarskim, miejsce pochodzenia jednej ze Spice Girls oraz zespolu Kaiser Chiefs. Oprócz tego Leeds to także jedna z najciekawszych lokalnych scen muzycznych na wyspach. To z Leeds pochodzi Hood. O projekcie braci Adamsów wspominałem juz kilkukrotnie (na przykład tutaj), ale nigdy w perspektywie przemiany jaką zespół przeszedł na przestrzeni lat. Zaczynali na początku lat 90tych halasując na gitarach, otwierali dla Mogwaia na ich największej trasie, by po dekadzie tak komentować zimy w Yorkshire.

 

 

Żaden ciekawy zespół nie stoi w miejscu, zgoda. To jednak jedyny znany mi przypadek, kiedy mimo ciągłej ewolucji stylistyki nie ma jednego magnum opus, płyty nad płytami. Jest za to seria albumów niezwykłych z których trudno wskazać faworyta. Ale o Hoodzie jeszcze będzie nie raz, tym razem miało być o kim innym. Bo kiedy w Leeds chłopaki składali do kupy Cold House, swój piąty album, zupełnie niedaleko, w tym samym mieście czterech kolegów z liceum pracowało nad swoim debiutem.
I co to był za album! Pełen brudnych, psychodelicznych, a szalenenie rytmicznych i tanecznych piosenek, po którym przyszła wielka trasa, uzależnienie i depresja lidera, nudna płyta druga, wypalenie i garść poprawnych piosenek na trzeciej. Tak jednym zdaniem podsumować można karierę The Music. A było tak pięknie.

 

 

Rozstali się po dekadzie, a wokalista Robert Harvey, porównywany na początku do Roberta Planta, zarzekał się że muzyki ma już dość. Niedługo jednak dogadał się z Mike’iem Skinnerem, który po… tak, 10ciu latach chciał odpocząć od swojego alter ego The Streets i razem powołali do życia projekt o roboczej nazwie kropka.

The D.O.T. to mieszanka bitów Skinnera, oraz wokali Harveya. Obaj zgodnie przyznają że inspiracją do powstania albumu było znudzenie poprzednimi projektami. I D.O.T. faktycznie najgorzej wypada, kiedy zbytnio przypomina The Streets – You Never Asked z gośćmi Clare Maguire i Dannym Brownem szybko męczy, podobnie jak zamykająca płytę ballada Harveya z gitarą w tle, najbliższa temu co robił wcześniej z The Music. Poza tym jest naprawde nieżle. Zarzuciwszy dotychczasową nudę i rutynę, pracując razem panowie najwidoczniej dobrze bawili się. I ta radość przebija z And That. Taneczne Shut Up And Keep Talking infekuje radością, a do skocznego, nietypowo dla Mike’a ciezkiego bitu What You Living For micha śmieje się sama. Podobnie jest z funky Weapon of Choice, jedynym na którym śpiewa (nie rapuje) sam Skinner. Rob napisał też nieco bogatsze teksty w porównaniu do porzedniego projektu. Jest troche o piciu, troche o narkotykach i, jak to u Skinnera, o związkach. Chóralny refren ‚fuck me like you used to, love me like only you do’ odrobinę pretensjonalny, ale śmieszy za każdym razem. Like You Used To idealnie pasowałoby do kampani zachęcającej do nauki języków obcych, a bank całkiem rozbili pastiszowym disko Goes Off. Trudno oprzeć się wrażeniu że projekt to jednorazowa przygoda, mimo że panowie zapowiedzieli już follow-up. Narazie przestała działać ich strona. Płyty można jednak ciągle posluchac za free w blogu Guardiana tutaj.

 

 

Ale Leeds najwidoczniej nie znosi pustki. Po ciekawej zeszlorocznej epce dlugograjem zadebiutowali niedawno Hookworms. Pearl Mystic to 45 minut wszelakiego wyżywania się na gitarach. Otwierający płytę Away/Towards skradnie ci serce, gwarantuję: po krótkim intro ślicznie przestrojone gitary, pogłos krzyku, zapętlona kraut perkusja z oszczędnymi klawiszami i odległym wokalem troche na drugim planie. Całość niepostrzeżenie zbliża się do granicy dziewiątej minuty. Równie psychodelicznie jest nawet kiedy kwintet zwalnia w zbudowanym na ładnej linii basu In Our Time, ale wszystko blednie przy prawdziwym gwoździu programu: Preservation. Do morderczej, faszystowskiej w konsekwencji perkusji zaskakująco lużne, swobodne gitary, prosta melodia na klawiszach, troche deklamacji, krzyku, wreszcie porcja porządnych solówek, a razem brzmi to jak jamm nagrany od niechcenia, jak hipnotyzująca improwizacja, która najlepiej gdyby nigdy się nie kończyła. Sprzedane. Jakby tego było mało, pomiędzy piosenkami właściwymi dostajemy trzy części ambientowo-noisowych interlude. Zdziwiła mnie dość banalna ballada na goodnight, ale i ona w jakiś sposób pasuje do zaskakująco szybko i łatwo uzależniającej całości.

 

 

Po kilku latach posuchy wyrażnie wraca moda na ciekawe gitary. Dzieki Bogu. I aż nie mogę się doczekać tego gdzie oni będą za dziesięć lat. A Leeds nie śpi.

 

Leeds Christmas Lights

 

8 thoughts on “10 lat minęło (pozdrowienia z Leeds)

  1. pamietam oczekiwanie na debiut The Music po paru epkach. wkurwialem sie, ze nie mogles dociagnac tego albumu na napsterze i sluchalismy niepelnego albumu. liceum.

Dodaj odpowiedź do Dd Anuluj pisanie odpowiedzi